Dzisiaj, tak na pocieszenie dla tych którzy nie mają książki "La Veganista. Wypieki", a która była do wygrania w naszym świąteczno-noworocznym konkursie, prezentujemy obiecany przepis inspirowany książką Nicole Just, a konkretnie torcikiem pralinowym - tutaj przemianowanym na tartę. Przepis został zmodyfikowany tak aby nie trzeba było go piec. Jest to ukłon w stronę tych, którzy nie mają piekarnika, a chcą cieszyć się wegańskimi słodkościami. Spód ciasta choć nie pieczony, a przygotowany na bazie orzechów i daktyli, jest delikatny niczym biszkopt, choć nie kruszy się.

A jakie jest nadzienie? Niezwykle słodkie, intensywnie orzechowe, mocno czekoladowe, o konsystencji jak ta z wnętrza komercyjnych pralinek. Jedna porcja tortu odpowiada sporej garści czekoladowych pralinek, dlatego troszeczkę dla przełamania tej słodyczy warto podać go np. z lekko kwaśną konfiturą z pomarańczy lub wiśni.



Problemem jest tylko ilość masy - w przepisie podane są proporcje na blachę 16-18 cm. Dysponowałam tylko tą o średnicy 20 cm, więc tort wyszedł płaski, ale myślę, że ta o średnicy 16 cm jest najlepszym wyborem. Dla jasności dość płaska słodycz, która powstała została nazwana tartą. Mały szczegół, a dla wielbicieli pralinek smak pozostaje genialny ;)

Wrócimy na pewno do tego przepisu , może wypróbujemy pieczony spód. Może wtedy pojawi się w wersji bardziej torcikowej i lepszej sesji niż ta poświąteczna, robiona w biegu i chaotyczna. Sama masa wydaje się idealna do przekładania tortu kilku warstwowego - jest zwarta i zachowuje kształt. Wymaga tylko sprawnego przekładania przed zastygnięciem.

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

(tarta podana została na paterze i talerzyku od projectorium.pl)