Kiszonki i żywność fermentowana ma zbawienny wpływ na mikroflorę naszych jelit, a utrzymanie jej dobrostanu ma znaczenie nie tylko dla przewodu pokarmowego, ale całego naszego ciała, w tym psychiki. Jak dowiedziono dobre bakterie w naszych jelitach stymulują produkcję serotoniny, hormonu szczęścia. Tak więc szczęśliwe jelita, to szczęśliwi my ;) Troszkę więcej napisałam o tym w oddzielnym wpisie o kiszonkach i bakteriach kwasu mlekowego - tu jest link do artykuliku.

A co oprócz kiszonek przywrócić dobrostan naszych jelit, tak często nadwyrężony przez nieodpowiednią dietę i spożywanie produktów wysokporzetworzonych?  Oczywiście pozostała żywność fermentowana, w tym nabiał taki jak jogurty czy dojrzewające sery. Jogurty i sery wcale nie musza być z mleka krowiego, dojrzewający ser można przygotować także z nasion, jest tam wystarczająco dużo cukrów, aby bakterie kwasu mlekowego, te same które żyją w naszych jelitach, rozmnożyły i wytworzyły przyjemny kwasek. 

Pierwszy raz zetknęłam się z fermentowanym serkiem w książce Sarah Britton "My New Roots". Tam był podany przepis na serek z nerkowców. I jest on rzeczywiście najsmaczniejszą i najdelikatniejszą wersją roślinnego serka. Świetny jest także ten z migdałów, myślę ze także inne orzechy sprawdziłyby się dobrze. Tak jak wegański twarożek, który zagościł na naszym blog kilka miesięcy temu, może być świetny w różnych wersjach.  Ten z nasion słonecznika jest najbardziej charakterystyczny, ostry i smakowity. Doskonale sprawdzi się na kanapkach z większą porcją warzyw lub w sałatce. Jest dość zwarty i dobrze się kroi – można kłaść go w plastrach lub rozsmarowywać na kanapce.